Dziewczynki,
założę się, że każda z nas ma podobne wspomnienia: stoi
sama na placu zabaw albo szkolnym korytarzu, rozżalona albo zapłakana, bo
właśnie usłyszała, że dziewczyny nie chcą się z nią bawić. Powód jest
oczywisty: jest głupia, brzydka, gruba, ruda, piegowata czy w okularach, za
wysoka, kulawa, miła, niemiła, biedna, bogata, ze wsi, z miasta… Niepotrzebne
skreślić.
Dziewczyńskie fanaberie z piaskownicy? Nie właśnie! To
nasza rzeczywistość, codzienność, nieustannie – bez względu na wiek, status
społeczny czy wykształcenie – przerabiamy takie historie. I albo my płaczemy,
albo zmuszamy do tego inne…
We wszystkich kłótniach, sporach o władzę, debatach politycznych
i w publicystyce, kiedy brakuje nam argumentów albo zwyczajnie chcemy kogoś
upokorzyć, rozzłościć albo pokazać mu, kto tu rządzi, posługujemy się kilkoma
prostymi chwytami, które dają nam przewagę. Sprawdzają się zawsze!
1. Jakbym miała
takie nogi jak ty, to bym chodziła na rękach
Obrażanie. To jest argument, którym zwykle kończymy
kłótnię, ale wymieniam go na pierwszym miejscu, bo we wszystkich rankingach
stoi najwyżej. Wyciągamy go w kłótni niemal bezwiednie. Kiedy brakuje nam
argumentów albo widzimy, że szala zwycięstwa przesuwa się w stronę przeciwnika,
porzucamy przedmiot sporu i atakujemy rozmówcę: jego wygląd, inteligencję,
dokonania, a wreszcie jego matkę. Robimy to zwykle w niewyszukany sposób,
obraźliwy i grubiański.
I co najważniejsze – ten argument może stosować każdy!
Żeby kogoś skrzywdzić albo wykluczyć z kręgu wtajemniczonych, nie potrzebujemy
ani szczególnej wiedzy, ani inteligencji czy umiejętności logicznego myślenia,
ani szczególnej okazji. Możemy dowolnie folgować swoim potrzebom dominacji i
dawać wyraz głęboko skrywanym frustracjom…
2. Kto jest przeciw złożeniu
kozy w ofierze?
Etykietowanie. To mój ulubiony rodzaj argumentu:
ocenianie poprzez dobieranie odpowiednich słów i sformułowań: złożenie w ofierze zamiast zamordowania. Kto się sprzeciwi
niewinnym zabiegom magicznym? Co innego zabójstwo albo morderstwo… Ale o czy my
mówimy? Przykłady można mnożyć, nawet nie zauważamy, jak dajemy się omamić:
kłamstwo zamiast pomyłki, bandyci zamiast bojownicy o wolność albo powstańcy,
patrioci zamiast chuliganów, naturalny porządek rzeczy zamiast patriarchat itd.
To też jest argument, którego może użyć każdy, zawsze i
bez względu na okoliczności! Voilà!
3. To co, taka krętaczka ma
być dalej szefową? Jak wy to sobie wyobrażacie? Ktoś taki ma wami kierować?
Zwrócenie się do słuchaczy. To kolejny bardzo wygodny
sposób, żeby zbić przeciwnika z pantałyku. Takie pytania retoryczne wyrażające
pozorny dialog albo pytanie o radę służą do tego, żeby wezwać audytorium na
świadków swoich racji. Pozornie zmusić do zastanowienia się i racjonalnej oceny
sytuacji. Pozornie… Wyrok już został wydany: takiej szefowej nie chcemy,
audytorium służy tu jedynie jako tarcza obronna: Jedź do domu, Justynko.
Na koniec przypominam o jeszcze jednym argumencie.
Skutecznym i ostatecznym: w ustaleniu porządku dziobania najlepsza jest przemoc
fizyczna. I niech się wam, dziewczynki, nie wydaje, że to jest pojęcie z
męskiego świata. Kobiety też potrafią!
A.
fajne
OdpowiedzUsuńI zapomnij o dobrych manierach, bo choć tu jest salon, to w tym salonie robi się rewolucję.
OdpowiedzUsuńNienawidzę was!
OdpowiedzUsuń