Dziewczęta,
pamiętacie, co powiedział ten włoski pisarz, zafascynowany
Gombrowiczem i Schulzem? Że to kobiety reprezentują przyszłość i nadzieję
ludzkiego rodu. Są mądre, odpowiedzialne, bardziej „dorosłe” niż tęskniący za
dzieciństwem mężczyźni – niedojrzali, ciągle potrzebujący opiekuńczych
matczynych skrzydeł. Wieczni chłopcy, uciekający przed dorosłymi problemami…
My jesteśmy jak Wendy, przyjaciółka Piotrusia Pana:
przedwcześnie dojrzałe, troskliwe i matkujące. Niestety, zwykle nie doceniamy
swoich atutów: zawsze chcemy wyglądać na młodsze i głupsze, pragniemy
odpowiadać na potrzeby męskiego oka: nieustannie chcemy emanować dziewczęcym
wdziękiem podlotka. Maskujemy zmarszczki, siwe włosy, rozpaczliwie wygładzamy
uda, łona, dekolty. Nie pozwalamy sobie na luksus przemijania, bo starzejąc się,
przestajemy istnieć… A raczej: przestają nas zauważać… Starość jest synonimem
bezużyteczności, rezygnacji, biedy, braku perspektyw, samotności, nudy, bezradności
i brzydoty.
Wobec powszechnej konieczności bycia osobą młodą,
atrakcyjną, szczupłą, modną, pełną energii i chęci do działania, odnoszącą
sukcesy i wzbudzającą pożądanie starzejące się kobiety symbolizują przegraną
walkę z czasem, porażkę, której młodość nie chce widzieć, w którą młode kobiety
nie chcą wierzyć. Z jakiegoś powodu wydaje nam się, że nas to nie dotyczy, że
my się nie zestarzejemy. A kiedy jednak zauważamy pierwsze oznaki upływu czasu,
za wszelką cenę chcemy go zatrzymać. I co najsmutniejsze, nasze zabiegi z
jednej strony są oceniane jako konieczne (w powszechnej ocenie siwe włosy
mężczyźnie przydają powagi i szlachetności, a kobietę szpecą), z drugiej zaś często
krytykowane – zwłaszcza jeśli publiczność uzna, że stara kobieta swoim „nieodpowiednim
do powagi wieku” zachowaniem czy wyglądem niepotrzebnie przyciąga wzrok. Bo
przecież nie ma po co „pchać się ludziom w ich pole widzenia” ze swoją
pomarszczoną skórą… Znalazło by się wielu chętnych, którzy utopiliby starą kobietę w rynsztoku!
Nie dziwi mnie więc fortelik,
który wpadł do farbowanej głowy naszej Irenki. To
niedopuszczalne, że przez łobuza
dyrektora taki talent się marnuje. Nie ma ról dla starzejących się aktorek? Publiczność
nie chce ich oglądać? Starzejąca się aktorka to wstydliwy kłopot dla teatru? Jeszcze
zobaczymy! Mamy XXI wiek, minęły ciemne wieki średnie, kiedy to stare kobiety
jako pierwsze wypędzano z oblężonych miast, bo były nieprzydatne i zbędne, bo
bezproduktywnie pochłaniały cenne zapasy…
Dziewczynki, nie pozwólmy sobą manipulować, nie dajmy
sobie wmówić, że jedynym naszym celem jest przeglądanie się w męskich oczach!
Z.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz