wtorek, 12 maja 2015

SOLIDARNOŚĆ KOBIECA NIE ISTNIEJE




Największym wrogiem kobiety jest druga kobieta. Każda z nas ma wrogów. Nie jesteśmy naiwne i nie będziemy tu sobie opowiadać bajeczek, że to wyłącznie mężczyźni. Kobiety są też wrogami. Otóż każda z nas może się pozbyć swoich wrogów przy pomocy koleżanek. Bo solidarność, czyli wspieranie się nawzajem, wśród kobiet nie isnieje! Nie ma mowy o postawie: popieram twoje prawo do głoszenia własnych przekonań (o ile nie zagrażają one wolności innych osób), chociaż nie podrodze mi z tym, co proponujesz. Przecież to jest takie samo prawo, jakiego i ja się domagam! My, kobiety, nie czujemy niestety wspólnoty interesów, nie jesteśmy odpowiedzialne za siebie nawzajem…

Kobiety w wyścigu po władzę mają podwójnie ciężko. Niedawno usłyszałam od kobiety, która uważa się za światłą feministkę, że jak patrzy na wygłupy niektórych kandydatek na wysokie stanowiska i na kobiety pchające się (!) do władzy, to zastanawia się, czy bierne prawo wyborcze dla kobiet to nie był błąd (!).

A zatem, jeśli błaznuje mężczyzna ubiegający się o stanowisko, mówimy, że robi pośmiewisko z SIEBIE, SIEBIE kompromituje, SAM ZA SIEBIE odpowiada. Tymczasem, kiedy w podobnej sytuacji nie podoba nam się zachowanie kobiety, to mówimy, że przynosi ona wstyd WSZYSTKIM KOBIETOM! Kompromituje swoją płeć (!). Obarczamy ją odpowiedzialnością za nas wszystkie. Bliższym życia przykładem będzie reagowanie na błędy czy nieporadność za kółkiem: jak facet zajedzie nam drogę, krzyczymy, że debil albo cham, ale jeśli za kierownicą siedzi kobieta, większość z nas (bez względu na płeć) wścieknie się, że oczywiście baba jedzie…

Powiedzieć wam, dlaczego tak jest? Nie jesteśmy solidarne, bo:
  • po pierwsze – nie doceniamy siły wspólnego działania;
  • po drugie – nie mamy historii wspólnego działania – uczymy się o zbiorowym wysiłku mężczyzn i jednostkowych, spektakularnych czynach kobiet (Joanna d’Arc, Katarzyna II, Skłodowska), nie mamy więc na czym budować wspólnej siły;
  • po trzecie – kiedy już wejdziemy do świata facetów, nie chcemy rezygnować z przywilejów, którą daje ta pozycja, nie chcemy same się z wykreślać z tego świata;
  • po czwarte – mamy różne potrzeby, choć w niektórych dziedzinach identyczne cele (np. równe emerytury czy identyczne płace za tę samą pracę), ale właśnie nie potrafimy znaleźć jednej rzeczy wspólnej, wokół której będziemy mogły razem coś stworzyć;
  • i po piąte – same sobie nie pozwalamy „wybić się na niepodległość”, bo po latach tresury i indoktrynacji wierzymy, że „z natury” nie należy nam się równe traktowanie.

Dziewczyny, nie dajmy się rozdzielić i skłócić!


Z.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz